New York Times przeprowadził wywiad z Matthew Foxem. Aktor opowiada o pracy nad szóstym sezonem LOST i o swoim bohaterze, Jacku Shephardzie.
Serial LOST zakończył się w maju, ale od wczoraj fani mogą znowu ekscytować się przygodami rozbitków. Właśnie do sklepów trafiło wydanie DVD ostatniego sezonu oraz kolekcja wszystkich sześciu sezonów serii. Z tej okazji NY Times przeprowadził wywiad z odtwórcą głównej roli, Matthew Foxem.
Serial LOST zakończył się w maju, ale od wczoraj fani mogą znowu ekscytować się przygodami rozbitków. Właśnie do sklepów trafiło wydanie DVD ostatniego sezonu oraz kolekcja wszystkich sześciu sezonów serii. Z tej okazji NY Times przeprowadził wywiad z odtwórcą głównej roli, Matthew Foxem.
Wywiad w rozwinięciu...
NYT: Czy czujesz się trochę dziwnie promując serial trzy miesiące po jego zakończeniu?
MF: Tylko dlatego, że serial już nie jest emitowany w telewizji nie oznacza, że nie chcę aby poznała go większa rzesza widzów. Dziś wiele osób kupuje DVD albo kolekcję sezonów i ogląda serial po raz pierwszy. Jest jeszcze wielu odbiorców, którzy nie oglądali serialu, albo jeszcze nie mieli okazji obejrzeć ostatniego sezonu. Wcale nie czuję się dziwnie – po prostu jestem z serialem do samego końca.
NYT: Czy podobnie jak niektórzy aktorzy LOST, natychmiast po emisji finału postanowiłeś odizolować się od mediów?
MF: Nie planowałem tego. Chyba twórcy serialu, Damon i Carlton, spodziewali się, że po zakończeniu finału ludzie będą zadawali wiele pytań. Podobno niektórym osobom finał się nie podobał. Ja nie słyszałem żadnych negatywnych opinii.
NYT: Czy ludzie zaczepiają cię na ulicy i mówią, „hej, fajnie umarłeś”?
MF: Ale zawsze w pozytywny sposób. Podobało im się. Oni naprawdę doceniają te sześć lat trwania serialu i nasz wkład. Może niektóre media chciały zrobić sensację z tego, że niektórym finał się nie podobał. Ja nic takiego nie odczułem. Jeśli komuś w moim otoczeniu nie podobał się ostatni odcinek, to na pewno o tym nie wspomniał.
MF: Tylko dlatego, że serial już nie jest emitowany w telewizji nie oznacza, że nie chcę aby poznała go większa rzesza widzów. Dziś wiele osób kupuje DVD albo kolekcję sezonów i ogląda serial po raz pierwszy. Jest jeszcze wielu odbiorców, którzy nie oglądali serialu, albo jeszcze nie mieli okazji obejrzeć ostatniego sezonu. Wcale nie czuję się dziwnie – po prostu jestem z serialem do samego końca.
NYT: Czy podobnie jak niektórzy aktorzy LOST, natychmiast po emisji finału postanowiłeś odizolować się od mediów?
MF: Nie planowałem tego. Chyba twórcy serialu, Damon i Carlton, spodziewali się, że po zakończeniu finału ludzie będą zadawali wiele pytań. Podobno niektórym osobom finał się nie podobał. Ja nie słyszałem żadnych negatywnych opinii.
NYT: Czy ludzie zaczepiają cię na ulicy i mówią, „hej, fajnie umarłeś”?
MF: Ale zawsze w pozytywny sposób. Podobało im się. Oni naprawdę doceniają te sześć lat trwania serialu i nasz wkład. Może niektóre media chciały zrobić sensację z tego, że niektórym finał się nie podobał. Ja nic takiego nie odczułem. Jeśli komuś w moim otoczeniu nie podobał się ostatni odcinek, to na pewno o tym nie wspomniał.
NYT: A słyszałeś przemowę Damona Lindelofa kiedy odczytał wszystkie negatywne komentarze, które dostał na Twitterze?
MF: Nie można wszystkim dogodzić. Damon zdawał sobie z tego sprawę, jak my wszyscy. Pewna grupa widzów skupiała się tylko na pytaniach, na które nie ma odpowiedzi. Serial czasami stawiał bardzo ważne, filozoficzne pytania dotyczące życia. Nie ma na nie odpowiedzi. Może niektórzy fani LOST oglądali serial z wielką zaciętością, bo chcieli usłyszeć odpowiedzi na pytania, na które sami nie potrafili odpowiedzieć. Będą musieli jakoś z tym żyć.
NYT: Miałeś własne teorie dotyczące zakończenia?
MF: Nigdy nie próbowałem rozgryźć, jak zakończy się serial. Nawet nie wypytywałem Damona o to, w jakim kierunku toczy się akcja. Ale dość szybko dowiedziałem się, jaka będzie ostatnia scena – Jack zamyka oczy. Nie wiedziałem za to jak do tego dojdzie i co to będzie oznaczać dla Jacka. Powiedzieli mi tylko, że Jack odkupi swoje winy. Zaufałem Damonowi. Za każdym razem gdy dostawałem nowy scenariusz, byłem tak podekscytowany, jak widzowie na każdy nowy odcinek.
NYT: Czyli dość wcześnie dowiedziałeś się jak będzie wyglądać ostatnia scena i że to zapewne oznacza śmierć Jacka?
MF: Podczas trwania trzeciego sezonu, odbyła się bardzo ważna rozmowa dotycząca przyszłości serialu i jego zakończenia. Damon bardzo spokojnie opisał mi tę ostatnią scenę, ale nie ujawnił jak do tego dojdzie. Jestem mu za to wdzięczny. Od samego początku chcieliśmy pokazać te ciemniejsze strony heroizmu. Przedstawiliśmy Jacka jako super-doktora, który jednak wcale nie czuje się dobrze w tej roli. Następnie poświęciliśmy z trzy lub cztery sezony, żeby go zniszczyć. Pod koniec czwartego sezonu Jack ma myśli samobójcze, jest zrozpaczony, zagubiony i chce umrzeć. Ostatnie dwa sezonu miały odbudować Jacka i pozwolić mu odkupić winy poprzez poświęcenie samego siebie. Przez większą część serialu Jack nie zachowywał się bohatersko.
MF: Nie można wszystkim dogodzić. Damon zdawał sobie z tego sprawę, jak my wszyscy. Pewna grupa widzów skupiała się tylko na pytaniach, na które nie ma odpowiedzi. Serial czasami stawiał bardzo ważne, filozoficzne pytania dotyczące życia. Nie ma na nie odpowiedzi. Może niektórzy fani LOST oglądali serial z wielką zaciętością, bo chcieli usłyszeć odpowiedzi na pytania, na które sami nie potrafili odpowiedzieć. Będą musieli jakoś z tym żyć.
NYT: Miałeś własne teorie dotyczące zakończenia?
MF: Nigdy nie próbowałem rozgryźć, jak zakończy się serial. Nawet nie wypytywałem Damona o to, w jakim kierunku toczy się akcja. Ale dość szybko dowiedziałem się, jaka będzie ostatnia scena – Jack zamyka oczy. Nie wiedziałem za to jak do tego dojdzie i co to będzie oznaczać dla Jacka. Powiedzieli mi tylko, że Jack odkupi swoje winy. Zaufałem Damonowi. Za każdym razem gdy dostawałem nowy scenariusz, byłem tak podekscytowany, jak widzowie na każdy nowy odcinek.
NYT: Czyli dość wcześnie dowiedziałeś się jak będzie wyglądać ostatnia scena i że to zapewne oznacza śmierć Jacka?
MF: Podczas trwania trzeciego sezonu, odbyła się bardzo ważna rozmowa dotycząca przyszłości serialu i jego zakończenia. Damon bardzo spokojnie opisał mi tę ostatnią scenę, ale nie ujawnił jak do tego dojdzie. Jestem mu za to wdzięczny. Od samego początku chcieliśmy pokazać te ciemniejsze strony heroizmu. Przedstawiliśmy Jacka jako super-doktora, który jednak wcale nie czuje się dobrze w tej roli. Następnie poświęciliśmy z trzy lub cztery sezony, żeby go zniszczyć. Pod koniec czwartego sezonu Jack ma myśli samobójcze, jest zrozpaczony, zagubiony i chce umrzeć. Ostatnie dwa sezonu miały odbudować Jacka i pozwolić mu odkupić winy poprzez poświęcenie samego siebie. Przez większą część serialu Jack nie zachowywał się bohatersko.
NYT: Czy jakoś specjalnie przygotowywałeś się do sceny śmierci Jacka?
MF: Wiedziałem, że to będzie bardzo wzruszający moment. Wiele osób chciało to zobaczyć. Był Damon, Bryan Burk, Carlton Cuse i moja żona. Przez sześć lat ta postać zmagała się z losem aby ostatecznie umrzeć w pokoju i przejść do innego świata – to był bardzo wzruszający dzień. Z jednej strony nie chciałem aby ten moment nadszedł, a z drugiej strony nie mogłem się doczekać.
NYT: Czy to rzeczywiście była ostatnia sceną, którą nakręciłeś?
MF: Chcieliśmy aby tak było, ale przeszkodził nam plan kręcenia innych scen. Przez sześć tygodni pracowaliśmy nad finałem. Po nakręceniu tej sceny byłem fizycznie i psychicznie wycieńczony. Po zakończeniu zdjęć byłem spocony, zmęczony i pokryty sztuczną krwią. Chciałem aby to była ostatnia scena, ale jeszcze pracowaliśmy przez następnych kilka dni. Świetnie nam poszło.
NYT: Po tylu latach pracy przy serialach, wreszcie zostałeś nominowany do Emmy. Jakie to uczucie?
MF: Cieszę się, że będziemy mogli wznieść toast. Oczywiście ucieszyłem się też z nominacji dla Damona i Carltona za scenariusz, dla Jacka (Bendera) za reżyserię, dla całego serialu oraz dla aktorów którzy zostali nominowani. Szczerze mówiąc, to miło zostać docenionym. Nie mogę się doczekać imprezy z ludźmi, z którymi przez 6 lat pracowałem nad tym serialem. Być może to będzie ostatnia okazja kiedy wszyscy się spotkamy. No chyba że LOST zostanie nominowany do Złotego Globu.
MF: Wiedziałem, że to będzie bardzo wzruszający moment. Wiele osób chciało to zobaczyć. Był Damon, Bryan Burk, Carlton Cuse i moja żona. Przez sześć lat ta postać zmagała się z losem aby ostatecznie umrzeć w pokoju i przejść do innego świata – to był bardzo wzruszający dzień. Z jednej strony nie chciałem aby ten moment nadszedł, a z drugiej strony nie mogłem się doczekać.
NYT: Czy to rzeczywiście była ostatnia sceną, którą nakręciłeś?
MF: Chcieliśmy aby tak było, ale przeszkodził nam plan kręcenia innych scen. Przez sześć tygodni pracowaliśmy nad finałem. Po nakręceniu tej sceny byłem fizycznie i psychicznie wycieńczony. Po zakończeniu zdjęć byłem spocony, zmęczony i pokryty sztuczną krwią. Chciałem aby to była ostatnia scena, ale jeszcze pracowaliśmy przez następnych kilka dni. Świetnie nam poszło.
NYT: Po tylu latach pracy przy serialach, wreszcie zostałeś nominowany do Emmy. Jakie to uczucie?
MF: Cieszę się, że będziemy mogli wznieść toast. Oczywiście ucieszyłem się też z nominacji dla Damona i Carltona za scenariusz, dla Jacka (Bendera) za reżyserię, dla całego serialu oraz dla aktorów którzy zostali nominowani. Szczerze mówiąc, to miło zostać docenionym. Nie mogę się doczekać imprezy z ludźmi, z którymi przez 6 lat pracowałem nad tym serialem. Być może to będzie ostatnia okazja kiedy wszyscy się spotkamy. No chyba że LOST zostanie nominowany do Złotego Globu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz